Odrobinę zmodyfikowany przepis Doroty.

Składniki na 16 muffinów
150 g mąki pszennej
100 g mąki pszennej razowej
120 g cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko
szklanka mleka
4 łyżki oleju
2 łyżki soku z cytryny
około 40 malin - po 2-3 na muffina
po 50 g posiekanej czekolady gorzkiej i białej
Składniki suche wsypujemy do jednej miski, mieszamy. To samo robimy z mokrymi. Łączymy suche z mokrymi, mieszamy rózgą. Dodajemy maliny oraz posiekaną czekoladę. Delikatnie mieszamy, by nie uszkodzić owoców.
Przelewamy masę do papilotek umieszczonych w gniazdach blaszki do muffinów lub bezpośrednio do gniazd blaszki wysmarowanych masłem.

Teraz będzie wysyp muffinków bo sezon na owoce już troche się przejada, a przecież szkoda je tak zostawić :)
OdpowiedzUsuńU mnie też zostało mnóstwo malin. Może też takie zrobie?
Dokładnie, już dziś widziałam chyba ze 4 różne nowe przepisy na blogach, więc muffinowe pieczenie się kręci. Zrób, zrób, dobre są i nie takie super słodkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam malinowo;)
Mufinkowe szaleństwo trwa w najlepsze i tylko patrzeć jak ktoś zorganizuje akcję :D Lubię takie z malinami, właśnie dlatego, że nie są takie słodkie :)
OdpowiedzUsuńTo moze ja do Was wpadne, jak nie wiecie co z tym nadmiarem malin poczac? ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ogródka z malinami... :)
OdpowiedzUsuńSzarlotku, te wyszły całkiem całkiem, a kolega, dla ktorego je przygotowywałam był zachwycony:)
OdpowiedzUsuńBea, nie że nie mamy co z nimi zrobić, bo zawsze w jakiejś postaci się je zjada. Ale jak mama widzi co 2 dzień górę muffinów albo ciasto, w jej oczach pojawia się przerażenie,że znów jest coś tuczącego do jedzenia:)
Kasiu, mamy też borówki amerykańskie i jabłka;)