września 2014

poniedziałek, 29 września 2014

Tiramisu brownies

Tiramisu brownie zapewnia poprawę humoru dzięki porcji czekolady, kawowej nucie i zwieńczającej wszystko warstwie sernikowej. Idealne na jesienne wieczory spędzane przy kubku gorącej herbaty albo lepiej - gorącego mleka. Jeśli jesteście miłośnikami tego włoskiego deseru, ale tak jak mi, pasuje on Wam bardziej na letnie popołudnia, warto spróbować tej wersji. Bardziej treściwe, ciężkie i mocno czekoladowe ciasto w nietypowym kawowym wydaniu.
Tiramisu brownies

Tiramisu brownies - składniki na foremkę 23x23cm

230 g gorzkiej czekolady
110 g masła
3 jajka
110 g cukru
100 g mąki
4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
1 łyżka koniaku
100 g podłużnych biszkoptów
2 żółtka
2 łyżki cukru pudru
210 g kremowego serka Almette naturalny

Czekoladę z masłem roztapiamy w kąpieli wodnej. Odstawiamy do przestygnięcia i dodajemy 3 łyżeczki kawy, mieszamy, by kawa rozpuściła się.
Tiramisu brownies
Jajka ubijamy z cukrem na jasną masę. Dodajemy masę czekoladowo-maślaną i dalej ubijamy. Wlewamy koniak, chwilę miksujemy i wsypujemy przesianą mąkę. Obijamy całość, by składniki połączyły się.

Z ciasta odkładamy do miseczki czubatą łyżkę, resztę przekładamy do foremki, wyrównując wierzch.
1 łyżeczkę kawy zalewamy 1/3 szklanki wody, mieszamy i maczamy w kawie biszkopty, układając je na wierzchu ciasta.
Tiramisu brownies
 Serek z żółtkami i cukrem pudrem miksujemy na kremową masę. Wykładamy na biszkopty i rozprowadzamy po wierzchu ciasta. Na to wykładamy resztę czekoladowego ciasta i rozprowadzamy delikatnie widelcem, mieszając masę czarną i białą, tworząc esy-floresy.

Tiramisu brownies pieczemy przez 20-25 minut w temperaturze 165 stopni (termoobieg). Kroimy dopiero po wystudzeniu.

niedziela, 28 września 2014

Dieta dla serca i moja publikacja

Od piątku na rynku dostępna jest książka z naszymi przepisami – Dieta dla serca. Piszę naszymi, bo poza mną, książkę tworzyli inni blogerzy, autorzy dziewięciu blogów kulinarnych. 
Łącznie przygotowaliśmy 80 przepisów na każdą porę dnia – śniadania, obiady, kolacje, zupy i słodkości. Każdy przepis był konsultowany z dietetykiem, aby powstały receptury na smaczne i zdrowe dania odpowiednie dla diety obniżającej cholesterol.
Publikację możecie znaleźć w kioskach stacjonarnych i w internecie w cenie 9.99zł. 
Muszę przyznać, że praca nad książką, wymyślanie zdrowych przepisów i fotografowanie przygotowanych dań sprawiło mi wiele przyjemności. To moja pierwsza tak duża publikacja, przyznam, że było to bardzo ciekawe doświadczenie, poproszę o więcej;)

Więcej o naszych przygotowaniach do tworzenia książki możecie przeczytać we wcześniejszym wpisie, polecam Wam także jeden z moich przepisów z książki - torcik z placuszków owsianych z twarożkiem i owocami.

piątek, 26 września 2014

Jeżynowy curd

Jeżynowy curd to kolejna już wariacja na temat tego owocowego musu. Ten jest zaskakujący, bo wyciąga głęboki smak jeżyn, które jedzone na surowo są przede wszystkim kwaśne. Tu ich słodycz i głęboki smak pojawiają się na pierwszym planie. I przyznam, że smak jest zaskakujący! Polecam, a po inne przepisy na curd zapraszam tu.
Jeżynowy curd

Jeżynowy curd - składniki

160 g jeżyn
50 g cukru
2 żółtka
2 łyżki soku z cytryny

Jeżyny miksujemy w blenderze. Przelewamy mus do garnka, dodajemy cukier i podgrzewamy, aż cukier się rozpuści.

Do musu jeżynowego dodajemy roztrzepana jajka i gotujemy na średnim ogniu (by masa delikatnie bulgotała)  przez około 10 minut - aż curd osiągnie konsystencję jogurtu (po wystudzeniu jeszcze trochę zgęstnieje). Dodajemy sok z cytryny chwilę mieszamy i odstawiamy do przestudzenia.
Jeżynowy curd
Jeżynowy curd przecieramy przez sito do słoiczka. Przechowujemy w lodówce około tygodnia.

środa, 24 września 2014

Drożdżowe ślimaki z malinami

Przyznam, że te drożdżowe ślimaki powstały trochę przypadkiem, by wykorzystać dojrzałe, wiszące na krzaczkach maliny. I jak to zazwyczaj z improwizowanymi, niezaplanowanymi działaniami w kuchni bywa, udały się świetnie. Bułeczki są niezwykle puszyste i lekkie. Co ciekawe, serek, który dodałam do środka ciasta podczas pieczenia wsiąkł w nie, czyniąc wnętrze ślimaków jeszcze bardziej wilgotnym. Do tego słodko-kwaśne maliny otulone tym puchatym ciastem.. Takie drożdżowe ślimaki to niebanalny wypiek na drugie śniadanie czy deser. I przyznaję, na jednym się nie skończyło.
Drożdżowe ślimaki z malinami

Drożdżowe ślimaki z malinami - składniki na 10 drożdżówek

20 g świeżych drożdży
3/4 szklanki ciepłego mleka
40 g miękkiego masła
1/2 szklanki cukru
2 jajka
szczypta soli
3 1/2 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka cynamonu
3 łyżki cukru pudru
150 g kremowego serka
200 g malin

Drożdże rozrabiamy z łyżeczką cukru 2 łyżkami mleka i łyżeczką mąki. Mieszamy na jednolitą masę, przykrywamy ręcznikiem papierowym i odstawiamy w ciepłe miejsce, by zaczyn urósł.
Drożdżowe ślimaki z malinami
Makę przesiewamy do miski. Dodajemy mleko i masło, resztę cukru i mleka oraz zaczyn. Zaczynamy wyrabiać ciasto, a kiedy połączy się ono w jednolitą masę dodajemy jajko i sól. wyrabiamy dalej, przez 5 minut, by powstała miękka, niezbyt lepka kula ciasta. Przekładamy ciasto do wysmarowanej olejem miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na około godzinę.

Następnie wałkujemy z ciasta placek o wymiarach 50x50 cm.
Serek mieszamy z jajkiem, cukrem pudrem i cynamonem. Smarujemy serkiem placek, zostawiając z jednej strony 2 cm brzeg. Rozsypujemy po placku maliny i zwijamy tak, by zwijać ciasto w kierunku nieposmarowanego serkiem brzegu ciasta. Roladę kroimy na 10 części.
Drożdżowe ślimaki z malinami
Każdego takiego ślimaka wkładamy do wysmarowanego masłem gniazda foremki do muffinów, wcześniej wypychając od spodu ślimaka jego środkową cześć. Ślimaki przykrywamy ściereczką i dostawiamy na 40 minut do wyrośnięcia.

Bułeczki pieczemy przez 20 minut w temperaturze 170 stopni (góra-dół). Po wystudzeniu wyjmujemy z foremki.  Drożdżowe ślimaki można po wystudzeniu polukrować.

poniedziałek, 22 września 2014

Domowy ketchup

Kiedy przychodzi czas pomidorowych przetworów, pierwszy na mojej liście do zrobienia ląduje od 2 lat domowy ketchup Patrycji. Jest idealny, przypomina mi trochę jedyny kupny ketchup, jaki zdarza mi się jeść - Krzepkiego Radka. A zdarza mi się jeść kupny ketchup jedynie wtedy, gdy nie mam pod ręką słoiczka z tym domowym skarbem. Ketchup jest inny niż te klasyczne ze sklepu. Ma głębszy smak, dzięki przyprawom jest niebanalny, lekko korzenny. Bardzo polecam!
Domowy ketchup

Domowy ketchup - składniki na około 15 małych słoiczków

5 kg pomidorów na przetwory (u mnie podłużne polne)
1 kg jabłek antonówek
2 szczypty kurkumy
½ kg marchwi
5 czerwonych papryk
½ kg włoszczyzny - mieszanka: 2 pietruszki, por, 1/4 selera
3 ostre papryczki
½ kg cebuli
sól morska
1/2 szklanki octu (u mnie jabłkowy)
1/2 szklanki cukru
1 płaska łyżeczka cynamonu
1 łyżka musztardy
1/4 łyżeczki mielonego imbiru

Jabłka obieramy, kroimy w małe kawałki. Marchewkę, pietruszkę i selera obieramy, kroimy w małe kawałki, cebule obieramy, kroimy w piórka. Papryki myjemy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy w cienkie paski. Papryczki pozbawiamy pestek, kroimy na małe kawałki. Z pomidorów usuwamy gniazda nasienne, a następnie kroimy na ćwiartki i na pół w poprzek. Wszystko przekładamy do dużego garnka. Dodać szczyptę kurkumy i dużą szczyptę soli i gotować do miękkości.
Domowy ketchup
Miękkie warzywa chwilę studzimy i przecieramy przecierakiem do drugiego garnka. Wstawiamy na gaz i dodajemy: ocet, cukier, cynamon, musztardę i imbir. Gotujemy na małym ogniu (by przecier lekko bulgotał) do zgęstnienia. Próbujemy, doprawiamy jeszcze solą, ewentualnie cukrem i przyprawami do smaku.
Domowy ketchup
Ketchup przelewamy do wyparzonych słoiczków i odstawiamy do góry dnem na gazetę, całość przykrywamy kocykiem i zostawiamy na całą noc do wystudzenia.

niedziela, 21 września 2014

Czekośliwka

Czekośliwka, czyli czekoladowo-śliwkowe uzależniające smarowidło. Uwielbiam ją za to wyważone połączenie składników - z jednej strony przyjemnie śliwkowa i gęsta, z drugiej głęboko czekoladowa. Choć robię ją od dawna (pojawia się na zdjęciach w przepisie na miodową chałkę), umknęło mi, by pokazać przepis na to cudo na blogu. A naprawdę warto ją zrobić, właśnie teraz. Na zimowe wieczory, nawet do podjadania łyżką ze słoika, będzie idealna. Przepis z kultowego forum cincin z małymi zmianami.
Czekośliwka

Czekośliwka - składniki

2.5 kg wypestkowanych śliwek węgierek
700 g cukru
100 g gorzkiej czekolady
75 g niesłodzonego kakao

Śliwki przekładamy do dużego garnka, dodajemy połowę cukru i smażymy, aż zmiękną i zaczną się rozpadać. Miksujemy blenderem na gładką masę.
Czekośliwka
Dodajemy resztę składników - pozostały cukier, czekoladę i kakao. Mieszamy i smażymy dalej, by czekośliwka nabrała gęstej konsystencji.
Czekośliwka
Czekośliwkę przekładamy do wyparzonych słoików (moje piekły się po umyciu przez 15 minut w temperaturze 125 stopni razem z pokrywkami) i studzimy odwrócone do góry dnem, przykryte kocykiem.

czwartek, 18 września 2014

Tiramisu dyniowe

Tiramisu dyniowe marzyło mi się od dawna. I muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę. Dyniowy krem z cynamonem idealnie łączy się z aromatyczną kawą. Co więcej, dzięki dyniowemu puree tiramisu jest lżejsze i mniej tłuste, bo przygotowane nie z mascarpone, a z użyciem kremowego serka i bez jajek. Na jesienny deser idealne. U mnie w pracy zrobiło furorę, jeśli jesteście ciekawi, jak smakuje, koniecznie wypróbujecie je w sezonie dyniowym.
Tiramisu dyniowe

Tiramisu dyniowe - składniki na naczynie o wymiarach 27x19 cm

3 łyżki kawy rozpuszczalnej
2 łyżki brandy
150 g podłużnych biszkoptów
480 g puree dyniowego
300 g kremowego serka
8 łyżek cukru pudru
3/4 łyżeczki cynamonu
190 ml śmietany kremówki

Dodatkowo:
cynamon do posypania

Kawę zalewamy 1 1/3 szklanki gorącej wody, mieszamy, dodajemy brandy, mieszamy. Moczymy w naparze biszkopty (połowę) i układamy ściśle na dnie naczynia.
Tiramisu dyniowe
Pure dyniowe łączymy w misce z serkiem, 5 łyżkami cukru pudru i 3/4 łyżeczki cynamonu. Dokładnie mieszamy (najlepiej silikonową szpatułką), by pozbyć się wszelkich grudek. 30 ml kremówki ubijamy na sztywno i dodajemy do kremu dyniowego.

Połowę kremu dyniowego wykładamy na biszkopty. Układamy kolejną warstwę namoczonych w kawie biszkoptów i przykrywamy je kolejną warstwą kremu dyniowego.
Tiramisu dyniowe
Pozostałą kremówkę ubijamy mikserem, by była puszysta, dodajemy 3 łyżki cukru pudru i jeszcze chwilę miksujemy. Serem przekładamy do wysokiego kubka, dodajemy połowę kremówki, ubijamy, by składniki połączyły się, dodajemy resztę śmietanki, mieszamy i wykładamy na krem dyniowy, wyrównujemy. Tiramisu wstawiamy do lodówki na minimum 6 godzin. Przed podaniem po wierzchu posypujemy cynamonem.

wtorek, 16 września 2014

Ajwar

Dziś przepis na klasyczny - paprykowo-bakłażanowy ajwar. Choć w wielu przepisach pojawiają się inne warzywa - pomidory, marchew, ja swoją wersję przygotowałam jak najprościej, bez koncentratu pomidorowego czy pomidorów. Ajwar idealnie pasuje do serów, ja często używam go jako sosu do makaronu lub po prostu smaruję nim kanapki. Jeśli jeszcze nie próbowaliście, a macie ochoty na kilka słoiczków przetworów na zimę, bardzo polecam.
Ajwar

Ajwar - składniki na 2 słoiczki

1 duży bakłażan
5 czerwonych papryk
2 ząbki czosnku
1 łyżka octu
3 łyżki oliwy
sól i pieprz do smaku

Piekarnik rzgrzewamy do 190 stopni z funkcją grill i termoobieg.
Na blasze układamy papryki i podziurkowanego widelcem bakłażana. Papryki pieczemy przez 40 minut (obracając je co jakiś czas, by skórka równomiernie się przypiekła), bakłażana trzymamy 15 minut dłużej, tez obracając go co jakiś czas.

Upieczone warzywa przekładamy do dużej miski, przykrywamy pokrywką i odstawiamy na 20 minut. Po tym czasie oczyszczamy papryki - obieramy je ze skórki, usuwamy pestki i gniazdo nasienne.
Bakłażana przekrawamy, wyjmujemy miąższ, usuwając skórkę.
Ajwar
Warzywa przekładamy do garnka, dodajemy zmiażdżony czosnek, ocet, oliwę i dusimy 20 minut. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem (nie żałując tego drugiego) i przekładamy ajwar do gorących słoików. Słoiki dobrze zakręcamy, stawiamy do góry dnem na gazecie i przykrywamy kocykiem. Po 1 dniu ajwar można schować do spiżarki.

niedziela, 14 września 2014

750 best appetizers – recenzja książki

Dziś razem z Księgarnią Cookoff by Bookoff zapraszam Was na recenzję książki o małych smakołykach. Przyznam, że kiedy wzięłam tę książkę do ręki, wiedziałam, że tematyka niezwykle przypadnie mi do gustu. Kto z nas nie raz przed imprezą dla znajomych nie siadał w fotelu, nie wertował książek kucharskich i nie wymyślał dań, które na spotkaniu znaleźć się powinny. Pamiętam, i jest tak do dziś, że dla mojej mamy zawsze był to niezwykły problem – zrobić coś ciekawego, różnorodnego, ale zbytnio się nie narobić. I właśnie w takich momentach, choć nie tylko, z pomocą przychodzi książka 750 best appetizers.
 Wybór jest ogromny – od dipów, sals, przez wrapy, wytrawne tartaletki, crostini i kanapeczki, większe kanapki, przekąski z owoców morza, sera, wegetariańskie dania, aż po desery. Szczerze – jest z czego wybierać, w końcu to aż 750 przepisów. Dania nie są bardzo skomplikowane, nie zawierają długiej listy składników, by je przygotować, co w przypadku imprezowych przekąsek jest sprawą kluczową. Bardzo podoba mi się też krótki opis każdego dania oraz porady - z czym daną przekąskę podać, jak danie szybko zmodyfikować lub krótka notka, co mieć na uwadze przy wyborze składników.
 Już przy pierwszym przeglądaniu znalazłam wiele swoich typów i przepisów, które chciałabym wypróbować. Pojawią się one z pewnością niedługo na blogu. Z każdym kolejnym zapoznawaniem się z książką stwierdziłam, że wiele z dań po lekkich modyfikacjach lub nawet i bez, sprawdzi się też jako lekkie propozycje obiadowe – wegetariańskie i mięsne samosy, sajgonki, pity z falafelami czy sataye z kurczaka.
 Jedyny minus książki według mnie to znikoma ilość fotografii i kiepski papier. Zdaję sobie jednak z sprawę, że więcej stron ze zdjęciami zmieniłby tę książkę w tomiszcze grubości książki telefonicznej. Ilość przepisów jednak rekompensuje te drobne szczegóły.
Jeśli szukacie pomysłów na fajne przekąski nie tylko na imprezy, ta książka warta jest waszej uwagi.

 

piątek, 12 września 2014

Malinowy curd

Maliny kojarzą mi się z chłodniejszymi, już prawie jesiennymi dniami, i zrywaniem ich, jeszcze delikatnie mokrych od rosy. Rodzice mają krzaczki malin, ale późno owocującej odmiany. Więc kiedy w lipcu pojawiają się pierwsze maliny, kupuję tylko kilka pudełeczek, z niecierpliwością czekając na swoje, których co roku jest prawdziwy wysyp. I ten wysyp trwa kilka tygodni, a wtedy ja do woli objadam się tymi, jednymi z moich ulubionych, owocami. Nadmiar mrożę, by móc cieszyć się ich smakiem w zimowych wypiekach. Tym razem jednak postanowiłam przygotować malinowy curd - owocowy krem, czy jak inni uważają budyń malinowy. To kolejny już curd na moim blogu. Ten jest pyszny, kwaśny, mocno malinowy o wspaniałym kolorze. Ciężko nie wyjadać go samego ze słoiczka! Ale jeśli coś zostaje, w jesienne poranki dodaje je do owsianki z bananem, smakuje świetnie!
Malinowy curd

Malinowy curd - składniki na około 200ml

300 g malin
80 g cukru
1 jajko
2 żółtka
2 łyżki soku z cytryny

Maliny miksujemy w malakserze. Przelewamy do garnka, dodajemy cukier i podgrzewamy, by cukier się rozpuścił.
Malinowy curd
Jajko z żółtkami roztrzepujemy i dodajemy do musu malinowego. Cały czas mieszając trzepaczką, podgrzewamy mus, aż zacznie się gotować. Gotujemy około 7-10 minut, aby mus zgęstniał i konsystencją przypominał budyń. Wyłączamy gaz, dodajemy sok z cytryny i dokładnie mieszamy.

Malinowy curd przecieramy przez sito, by pozbyć się pestek i przelewamy do słoiczka Wystudzony trzymamy w lodówce.

środa, 10 września 2014

Sos z pieczonych pomidorów

Prosty i pyszny sos z pieczonych pomidorów, który może posłużyć jako baza do zupy pomidorowej lub podstawa sosu do makaronu. Ze względu właśnie na to, że sos ma być uniwersalny, nie przyprawiam go znacząco, nie dodaje ziół, by potem posłużył on do wielu dań. A służy, bo pieczone pomidory zimą smakują wyśmienicie. Ten przepis, to przepis podstawowy na małą porcję, ja zazwyczaj na zimę przygotowuję przynajmniej 10 takich słoiczków.
Sos z pieczonych pomidorów

Sos z pieczonych pomidorów - składniki na 3 słoiczki 500ml

4 kg pomidorów (najlepiej wybierać odmiany z małą iloscią soku - u mnie polne)
duża szczypta cukru
szczypta pieprzu
duża szczypta soli
1 łyżka oliwy z oliwek

Pomidory kroimy na pół, usuwamy gniazda nasienne i układamy przeciętą stroną do góry na blasze (u mnie pomidory zmieściły się na 2 blachach). Posypujemy szczyptą cukru, pieprzem, solą i delikatnie skrapiamy oliwą.

Pomidory pieczemy przez 60 minut (w połowie czasu zamieniając blachy miejscami) w temperaturze 185 stopni (grzanie góra dół i termoobieg). Studzimy.

Wystudzone pomidory przekładamy do garnka i miksujemy blenderem. Jeśli przeszkadzają Wam skórki z pomidorów w sosie, przed przełożeniem ich do garnka, skórki można obrać lub przetrzeć pomidory przecierakiem (nie trzeba będzie ich potem blendować).

Pomidory w garnku gotujemy przez 10 minut i przekładamy do gorących słoików. Dobrze zakręcamy i odstawiamy do góry dnem na gazecie. Przykrywamy kocykiem i zostawiamy na 1 dzień.

poniedziałek, 8 września 2014

Granola morelowa

Śniadanie bez granoli to śniadanie stracone! Choć czasem zdarza mi się jeść na śniadanie kanapki (szczególnie wtedy, kiedy mleko "wyjdzie"), najczęściej rano można spotkać mnie z miską zimnego mleka i mieszanką przeróżnych płatków zapieczonych pod postacią małych bryłek. Ostatnimi czasy w miseczce ląduje granola morelowa - z miodem szałwiowym i musem morelowym. To kolejny eksperyment, bo u mnie każda granola powstaje na zasadzie eksperymentu. Mus morelowy nie jet mocno wyczuwalny, jest on przede wszystkim spoiwem, które skleja płatki. Jedna tylko uwaga, granola wychodzi z tego przepisu dość twarda, trzeba trochę popracować szczękami, by dobrze je pogryźć. Osobom o wrażliwszych zębach polecam inne moje granole.
Granola morelowa

Granola morelowa - składniki

200 g płatków owsianych górskich
150 g płatków jęczmiennych
25 g popingu z amarantusa
40 g sezamu
85 g pestek słonecznika
1/2 szklanki wyłuskanych pistacji
2 łyżki miodu (u mnie szałwiowy)
500 g moreli

Morele przekładamy do wrzącej wody, trzymamy w niej 3 minut, by łatwiej usunąć skórkę. Wycieramy ściereczką, obieramy, usuwamy pestki i kroimy na mniejsze kawałki. Morele przekładamy do garnka, dodajemy łyżkę wody i gotujemy na średnim ogniu, aż owoce rozpadną się i zmienią w mus. Odstawiamy do wystudzenia.
Granola morelowa
Wszystkie składniki poza musem morelowym i miodem mieszamy w dużej misce.
Do musu dodajemy miód - zależnie od słodkości moreli możemy dodać go mniej lub więcej. Musem morelowym zalewamy suche składniki i dokładnie mieszamy, bo mus równomiernie pokrył płatki i ziarna.

Płatki wykładamy na blachę do pieczenia, pieczemy przez 60 minut w temperaturze 160 stopni - aż granola zezłoci się, wyschnie i pozbija w bryłki. Wystudzoną granolę morelową przekładamy do szczelnego pudełka.

piątek, 5 września 2014

Ciastka podwójnie czekoladowe

Bardzo czekoladowe ciastka, które z pewnością przypadną do gustu miłośnikom czekolady. Zapewniam, że zjedzenie jednego ciasta zaspokaja cukrowy głód na cały dzień - są ekstremalnie czekoladowe! Po upieczeniu są bardzo kruche i delikatne, ale dzięki temu środek jest lekko ciągnący, podobny do wnętrza brownies. Dla mnie najlepiej smakują ze szklanką zimnego mleka. Przepis z tego bloga.
Ciastka podwójnie czekoladowe

Ciastka podwójnie czekoladowe - składniki na około 25 dużych ciastek

225 g masła
1 szklanka cukru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
2 jajka
3 łyżki mocnej kawy (zaparzonej)
2 2/3 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
2 szklanki czekoladowych kropelek

Masło roztapiamy w garnku i zostawiamy do wystygnięcia. Przelewamy do misy miksera, dodajemy cukier i miksujemy z ekstraktem, by powstała puszysta masa.

Następnie dodajemy jajka i miksujemy, aż składniki połączą się. Dodajemy kawę i jeszcze chwilę mieszamy.
Ciastka podwójnie czekoladowe
W drugiej misce łączymy suche składniki - mąkę, kakao, proszek do pieczenia i sól. Wsypujemy je do misy i miksujemy, aż składniki połączą się. Na koniec dodajemy groszki czekoladowe i chwilę miksujemy.

Z ciasta formujemy kulki wielkości piłki golfowej i układamy na blasze, zostawiając odstęp między kulkami.
Ciastka podwójnie czekoladowe
Ciastka pieczemy w temperaturze 175 stopni przez 9 minut i bardzo delikatnie przekładamy na kratkę - po wyjęciu z piekarnika będą dość delikatne, ale po wystygnięciu stwardnieją.

wtorek, 2 września 2014

Tarta z malinami i białą czekoladą

Sezon na maliny, które uwielbiam, trwa, dziś więc dla Was tarta z malinami i białą czekoladą. Ten wypiek jest niezwykle prosty i szybki do zrobienia, a składniki, których potrzebujemy powinny znaleźć się prawie w każdym domu. Tarta nie jest bardzo słodka, poza ciastem, cukier w niej pochodzi jedynie z białej czekolady, można się więc skusić na drugi kawałek. A zaręczam, że na jednym się nie skończy, bo tarta zniknęła w mgnieniu oka. I były dokładki.
Tarta z malinami i białą czekoladą

Tarta z malinami i białą czekoladą - składniki na foremkę o wymiarach 35x11 cm

Składniki na ciasto:
125 g mąki pszennej
15 g migdałów zmielonych na mączkę
60 g masła
50 g cukru pudru
1 małe jajko
szczypta soli


Składniki na nadzienie:
200 g malin (mogą być mrożone)
120 g białej czekolady
120 g śmietanki kremówki
1 żółtko
1 jajko

Mąkę wymieszaną z migdałami, cukrem pudrem i z solą wsypujemy do misy miksera. Masło siekamy na małe kawałki i dodajemy do mąki. Zaczynamy wyrabiać ciasto płaskim mieszadłem, dodajemy jajko i miksujemy, aż ciasto zbije się w większe bryłki. Łączymy całość w jednolitą kulę, spłaszczamy na dysk, zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na 30 minut.
Tarta z malinami i białą czekoladą
Po tym czasie wałkujemy ciasto na prostokątny placek, by pasował do wymiarów foremki (pamiętając o zostawieniu brzegów). Ciasto przekładamy do wysmarowanej masłem foremki, dociskamy. dziurkujemy spód widelcem i wstawiamy do lodówki na czas nagrzewania się piekarnika.

Ciasto pieczemy przez 15 minut w temperaturze 155 stopni (termoobieg) - początkowo spód pieczemy wyłożony papierem do pieczenia i wysypany kulkami ceramicznymi, a potem usuwamy papier z obciążeniem i dopiekamy kolejne 5 minut.

Kiedy ciasto się piecze przygotowujemy nadzienie - kremówkę wlewamy do garnka, dodajmy połamaną czekoladę i podgrzewamy, aż czekolada się rozpuści. Odstawiamy do wystudzenia.
Tarta z malinami i białą czekoladą
Jajko z żółtkiem miksujemy, wlewamy cienką strużką czekoladą ze śmietaną, cały czas miksując, by składniki połączyły się w jednolitą masę.


Na gotowy (jeszcze ciepły) spód przekładamy maliny i zalewamy masą jajeczno-śmietanowa. Pieczemy w temperaturze 155 stopni (termoobieg) przez 20 minut. Po upieczeniu studzimy.