
2 1/3 szklanki ciepłej wody
1 1/2 łyżki drożdży instant (dałam 16 g świeżych)
1/4 szklanki miodu
4 łyżki roztopionego masła
2 1/2 łyżeczki soli
¼ szklanki maki żytniej
1/2 szklanki podprażonych na suchej patelni zarodków pszennych
3 szklanki mąki razowej
2 3/4 szklanki mąki pszennej chlebowej
W misce umieszczamy wodę, drożdże, miód, masło i sól, mieszając do połączenia składników. (Jeśli pracujemy ze świeżymi drożdżami przygotowujemy zaczyn łącząc je z miodem i wodą, odstawiamy na 10 minut, by zaczęły bąblować i dalej postępujemy według przepisu). Dodajemy mąkę żytnią, podprażone zarodki i po szklance mąki pszennej razowej i chlebowej.
Miksujemy składniki na niskich obrotach, dodając pozostałą mąkę. Ciasto powinno się wyrabiać około 8 minut. Przekładamy je na lekko oprószony mąką blat i jeszcze chwilkę wyrabiamy, by następnie umieścić je w lekko natłuszczonej misce. Odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości.
Ciasto dzielimy na 2 części, formujemy podłużne bochenki i pieczemy bez formy lub przekładamy je do nasmarowanych masłem i wysypanych otrębami keksówek. Bochenki przykrywamy i ponownie odstawiamy w ciepłe miejsce na 30-40 minut.
Pieczemy w temperaturze 190 stopni z parą (spryskując ścianki piekarnika przy wstawianiu do niego blachy z chlebami) przez około 35 minut. Upieczone bochenki studzimy na kratce.
Piękne i smaczne chleby pieczesz - bo robisz to z pasją.
OdpowiedzUsuńchleb to prawdopodobnie jedna z niewielu rzeczy, która nigdy nam sie nie znudzi. szczególnie ten domowy. najlepszy.
OdpowiedzUsuńwłaśnie go upiekłam , ciut plaskaty mi wyszedł
OdpowiedzUsuńPachnie bardzo ładnie później dam znać jak smakuje
Marta ,pyszny , taki niby lekko słodki,ale nie do końca , przyrumienione zarodki dają fajny specyficzny smak , mocno razowy ( ja ześrutowałam pszenice sama )
OdpowiedzUsuńNaprawdę chleb był wart pieczenia
ciekawa nazwa :) z ta kanapeczka jest idealna na przepędzenie deszczu :)
OdpowiedzUsuńAnulko, coś w tym jest, nauka wypiekania chleba bardzo mnie wciągnęła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Asiejko, sam zapach roznoszący się po domu to wystarczajacy powód dla którego warto piec samemu chleb:)
Alu, szybka jesteś! Widziałam Twoje fotki i aż zazdroszczę nacięć. Zarodki zdecydowanie na plus. Cieszę się, że przypadł Ci do gustu.
Just My, o ja bardzo często takie kanapeczki pałaszuję nawet bez deszczu:)
Nawet nie wiesz, Korniku, jak bardzo chciałabym móc piec tak dużo jak Ty! A tak... raz w tygodniu. Szkoda!
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy chlebek; w kolejce. :)
Pozdrawiam!
Oliwko, ale jak wyczekiwane przez resztę domowników muszą być Twoje chleby! To jest warte pozazdroszczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Wyczekiwane?...
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby tak było.
Naprawdę bym chciała.
Ale to chyba zbyt długa historia.
Oliwko, ja bym czekała z wielkim apetytem na taki świeżutki chlebek, gdyby ktoś mi go piekł, a raz na tydzień to tym bardziej. I myśl, że może dziś, może jutro, ale w któryś weekendowy poranek zjem jakiś nowy chleb jeszcze bardziej gilgałaby mój apetyt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię