Kupiłam kiedyś łamane żyto i przyznam szczerze, że mam problemy z jego wykorzystaniem. Dlatego kiedy zobaczyłam ten przepis, uradowałam się, że choć w odrobinie wykorzystam swoje zapasy. Oryginalny przepis pochodzi z tego bloga, tam do chlebka wykorzystano pszenicę, ale jeśli nie macie łamanego żyta/pszenicy, można je zastąpić bulghurem. Przepis dołączam do Orzechowego Tygodnia.
Składniki na 1 duży lub 2 mniejsze bochenki
1/2 szklanki łamanego żyta
1/2 szklanki wrzątku
16 g świeżych drożdży
2 szklanki cieplej wody
1/4 szklanki miodu
1/4 szklanki miękkiego masła (55 gram)
2 łyżeczki soli
3 1/2 szklanki mąki pszennej (ja dałam chlebowa)
2 1/2 szklanki mąki pszennej razowej
3/4 szklanki uprażonych i posiekanych orzechów laskowych
Żyto zalewamy wrzątkiem i zostawiamy, by zmiękło. Odsączamy i odciskamy.
W dużej misce mieszamy drożdże z miodem i 2 szklankami ciepłej wody. Zostawiamy do momentu aż zacznie się pienić. Następnie dodajemy 2 szklanki białej mąki, 2 szklanki razowej, sól oraz masło. Mieszamy ręką lub mikserem aż będzie miało konsystencję gęstego ciasta, około 2 minut. Następnie dodajemy po pól szklanki każdej z mąk oraz 1/2 szklanki pszenicy i wyrabiamy ręcznie lub mikserem aż ciasto będzie gładkie i elastyczne, w razie potrzeby podsypując mąką.
Przekładamy do naoliwionej miski, obracamy i przykrywamy folią spożywczą lub wilgotną ściereczką i zostawiamy na 45 minut lub do podwojenia objętości.
Odgazowujemy, przekładamy na lekko omączony blat, dodajemy 1/2 szklanki orzechów i delikatnie wyrabiamy aż orzechy połączą się z ciastem. Dzielimy masę na 2 części, formujemy bochenki o średnicy 20 cm i wysokie na 2,5cm lub tylko jeden, przykrywamy naoliwioną folią i zostawiamy do wyrośnięcia, aż lekko naciśnięty bochenek będzie wracał do pierwotnego kształtu. Powinno to zająć około 45minut.
W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 190 stopni. Wierzch wyrośniętego bochenka smarujemy roztrzepanym żółtkiem lub mlekiem, posypujemy resztą orzechów i pszenicy, wstawiamy do piekarnika i pieczemy 30-35 minut. Studzimy na kratce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Chcialabym miec taki problem-niestety do lamanego zyta dostepu nie mam. A uwielbiam chleb z ziarnami w srodku. Orzeszki to tez swietny dodatek.
OdpowiedzUsuńAni bulguru, ani żyta, ani pszenicy nie mam. Pech! Ogromnie mi się ten chlebek podoba. :)
OdpowiedzUsuńŚciski!
Anulko, myślę, że da się znaleźć łamane żyto wsklepach eko albo intenrecie, więc jakby co to poleacam:)
OdpowiedzUsuńOliwko, no trudno, może kiedyś się uda go upiec:)
Pozdrawiam!
Fajny chlebek Korniczku :) To lamane zyto mnie przeraza (prawde mowiac nie wiem nawet co to dokladnie jest? :)) Dobrze chociaz, ze bulgur jest u mnie latwo dostepny :) No i chyba sie skusze i sobie upieke :))
OdpowiedzUsuńw przepisach Hamelmana i chyba Liski w oczy rzuciło mi się łamane żyto, u mnie w mieście nie do dostania... chyba że w młynie...hmmm (w Łodzi nie szukałam)
OdpowiedzUsuńbuziak!
podoba mi się ten dodatek łamanego żyta
OdpowiedzUsuńMajko, ja kupiłam je w Szwecji nie wiedząc dokładnie co to jest;)
OdpowiedzUsuńale można kupić w sklepach eko, więc jest do dostania. Ale Anooshka, autorka przepisu, piekła z bulghurem, więc wyjdzie:)
Viridianko, u Tatter też był jeden:) w internecie można kupić, np tu: http://www.eko-market.pl/product_info.php/cPath/2/products_id/858/
Paulo, cieszę się, bo to samo zdrowie:)
musi być pyszny!
OdpowiedzUsuńAgo, nam smakował. a dzięki dodatkowi żyta chyba pozostał na dłużej świeży:)
OdpowiedzUsuńPiękny chleb i taki drewniany nożyk z masłem, ach Marta ty wiesz co mnie kreci
OdpowiedzUsuńAlu, dziękuję! bardzo się cieszę, że Cię kręci:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że są blogi - pierwsze dzisiaj właśnie usłyszałam o łamanym życie...
OdpowiedzUsuńI dobrze, że usłyszałam - jak się doczekam zakwasu, to już wiem czego będę namiętnie poszukiwać :)
Arven, ja się dowiedziałam ze słownika,po tym, gdy to żyto kupiłam;) da się dostać w internecie,więc powodzenia!
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja wciąż czekam na Twojego bloga z chlebkami? :)
Maniu, dziękuję! jeśli zaczną mi wychodzić wypieki na zakwasie (a wychodzić nie chcą) to szanse na pojawienie się takiego bloga z pewnością wzrosną:) ale bardzo dziękuję za wsparcie!
OdpowiedzUsuńChleb z orzechami jadłam tylko w wersji na bardzo słodko i w wersji tureckiej - po turecku jest z suszonymi owocami, bardzo ciemny chleb. Twój mi się podoba, jest inny od tych orzechowych, które znam :)
OdpowiedzUsuńKorniczku Ty jesteś Twórczyni co się zowie! Ja nawet nie wiem jak łamane żyto wygląda...:( , choć wiedziałam, ze jest.
OdpowiedzUsuńSerdeczności i pochwały, bo chlebek fajny:)
Wspaniały chlebek Korniku. Łamanego żyta niestety nie spotkałam, chociaż pamiętam, że gdzieś widziałam przepisy na chleby z jego wykorzystaniem.
OdpowiedzUsuńKuchareczko, ten chlebek turecki to ja już od jakiegoś czasu chcę zrobić, wszystko przede mną. Zapraszam zatem do spróbowania mojego:)
OdpowiedzUsuńEwelajno, dziękuję! to raczej dzieło przypadku a raczej tłumacza kiepskiego, że to żyto w domu mam:)
Kabamaigo, dziękuję bardzo! a były, były u mnie na przykład;)