Gdy zobaczyłam ten chleb u Liski, od razu wiedziałam, że szybko zagości u mnie na stole. Bardzo lubię cieciorkę, zaciekawiło mnie dodanie jej do chleba. Żeby bochenek nie był zbyt mdły, dodałam pieprz, który nieco podkręca smak. Przepis z Liskowej Pracowni Wypieków z moim dodatkiem. Pycha!

340 g ugotowanej ciecierzycy (użyłam z puszki)
120 g mąki razowej pszennej typ 2000
230 g mąki pszennej typ 550
10 g drożdży świeżych lub 1,5 łyżeczki suszonych instant
ok. 200 g letniej wody
230 g mąki pszennej typ 550
10 g drożdży świeżych lub 1,5 łyżeczki suszonych instant
ok. 200 g letniej wody
1 łyżka oleju
1 1/2 łyżeczki soli
1 1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki czarnego mielonego pieprzu
Wszystkie składniki łączymy w misce miksera i przy pomocy haka zagniatamy sprężyste ciasto. (Autorka w przepisie radzi ciecierzycę zmielić lub utrzeć na gładkie puree, ja tego nie zrobiłam).
Wszystkie składniki łączymy w misce miksera i przy pomocy haka zagniatamy sprężyste ciasto. (Autorka w przepisie radzi ciecierzycę zmielić lub utrzeć na gładkie puree, ja tego nie zrobiłam).
Ciasto przekładamy do miski lekko posmarowanej oliwą, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrastania na 1,5 godziny.

Piekarnik z kamieniem (lub blachą) do pieczenia rozgrzewamy do 230 stopni. Wyrośnięty chleb przekładamy na gorący kamień, nacinamy.
Na dno piekarnika wrzucamy 1/2 szklanki kostek lodu. Po 15 minutach zmniejszamy temperaturę do 210 stopni i dopiekamy kolejne 25 minut.
cudnej jest urody Twój bochenek!
OdpowiedzUsuńWspaniały bochen! Mnie też kusi.
OdpowiedzUsuńNa drożdżach, czyli w obecnej chwili w sam raz dla mnie. Muszę się w końcu zmobilizować do wyhodowania zakwasu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ladny chlebek:) chetnie bym spalaszowala przylepeczke:)
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie! Poproszę małą kromeczkę na śniadanko:-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Viri, dzięki!
OdpowiedzUsuńAmber, wypróbuj, jest pyszniasty.
Zay, czyżbyś zagłodziła zakwas?;)
Ago, częstuj się!
Majanko, trochę się spóźniłam, może być na obiadek?:)
Super! Na drożdząch...hmmm, kiedyś będę mogła go upiec :) do zakwasu jakoś nie mam głowy...
OdpowiedzUsuńZuzo, ja też wolę drożdżowe bochenki, bo są bardziej "plastyczne" i łatwiej je formować.
OdpowiedzUsuńbardzo zachęcający! i intrygujący bo cieciorki nigdy nie jadłam...
OdpowiedzUsuńMyniolinko, ale tak w ogóle? to koniecznie trzeba to zmienić!
OdpowiedzUsuńsolidny bochenek, nie ma co - no właśnie, czemu ja od tak dawna cieciorki nie jadłam?? pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńGwiazdko, spróbuj! jest pyszniasty:)
OdpowiedzUsuń