Zjedz Barcelonę - 5 najlepszych miejsc z jedzeniem

piątek, 4 listopada 2016

Zjedz Barcelonę - 5 najlepszych miejsc z jedzeniem

Barcelona to moja ostatnia wakacyjna destynacja - spędziłam tam pięć wrześniowych dni. I oczywiście jednym z celów moich wyjazdów jest szukanie dobrego jedzenia. Jesteście ciekawi, co zjadłam w Barcelonie i jakie knajpki polecam? Oto moje top 5 najsmaczniejszych miejsc wartych odwiedzenia!

 

Zjedz Barcelonę - La Paradeta

Co koniecznie musicie zjeść w stolicy Katalonii? Owoce morza oczywiście. A gdzie jest najlepsze miejsce, by ich spróbować? Ja polecam sieć restauracji o nazwie La Paradeta. Knajpki rozsiane są w różnych częściach miasta - ja jadłam tuż obok Sagrady Familii, ale lokale znajdziecie w dzielnicy Born - niedaleko Parc da la Ciutadella, na Passeig de Gracia niedaleko Casa Batllo czy w okolicy Plaza de Espanya.
Czym wyróżnia się la Paradeta od innych miejsc? A tym, że... sami decydujecie, co i w jakiej ilości chcecie zjeść oraz w jaki sposób ma być to przygotowane. Od progu wita nas ogromna lada wyłożona lodem z różnymi rodzajami świeżych ryb i owoców morza. I to od Was zależy, co z tej lady trafi Wasz talerz.

Ekspedientka waży i pakuje do papierowych tutek ryby, langustynki czy kalmary, ustalacie jak poszczególne produkty mają być przygotowane, a Wasze zamówienie trafia od razu do kuchni, w ręce kucharzy. Nasze danie może być smażone - a la plancha, kalmary czy małe ośmiorniczki mogą być panierowane - a la andaluza, mule możemy zamówić a la marinera - po marynarsku czy al vapor - gotowane na parze. Krótka ściąga na tablicy, podpowiada, co oferuje nam kuchnia jeśli chodzi o poszczególne produkty i ich obróbkę.
Kiedy jedzenie się robi, Wy zamawiacie dodatki, sosy i napoje, a po chwili na stół trafiają dary morza. Oszałamiające w smaku, świeże, jeszcze pachnące morską wodą. To takie jedzenie, które nie potrzebuje dodatków, chyba dlatego nie ma tu karty menu - owoce morza są niekwestionowanymi bohaterami, którzy nie potrzebują towarzystwa - wygrywa prostota i smak.
Choć początkowo zniechęcać może to, że nie wiadomo, jak duże wagowo porcje zamawiać (my początkowo zgłupieliśmy i chcieliśmy zmienić lokal) nie martwcie się - jeśli stwierdzicie, że wciąż Wam mało, zawsze można domówić - kuchnia uwija się sprawnie z przygotowaniem dań.
Jedyne, o czym należy pamiętać to siesta - La Paradeta zamyka się w ciągu dnia o 16, by ponownie ruszyć o 20.


Zjedz Barcelonę - Bar celta pupleria

Jeśli wieczorową porą znajdziecie się w Barrio Gotic, koniecznie zajrzyjcie na tapas do tej knajpki. Niepozorna, ale wciąż wypchana po brzegi! Jest to miejsce nieco oldschoolowe, nie ma tu dopracowanego wystroju, króluje prostota, gwar, luźna, przyjazna atmosfera.
Jednak to, że w środku przesiaduje wielu lokalsów, świadczy o tym, że to miejsce warte polecenia. Wszyscy są tu niezwykle otwarci - zarówno kelnerzy, jak i goście, którzy nie mają nic przeciwko, kiedy pytasz czy możesz dosiąść się do ich stolika, kiedy wokół nie ma wolnych miejsc.
fot. facebook.com/BarCeltaPulperia
Nie zdziwcie się, gdy kelner nie przyniesie wam menu do stolika... wisi ono na ścianie przy wejściu. Jeśli potrzebujecie rozeznać się w menu, musicie więc wstać od stolika, a swoje zamówienie zapamiętać.
Posmakować tu można klasykę barcelońskich tapasów, jednak największym powodzeniem cieszy się pulpo a feira - pulpo a la gallega - flagowe danie lokalu. Oprócz plastrów gotowanej ośmiornicy z ostrą papryką skosztujcie tu też tortillę de patatas, krążków kalmarów czy langustynek.


Zjedz Barcelonę - Granja Dulcinea

W jednej z bocznych uliczek odchodzących od Rambli, w Barrio Gotic - niedaleko Basílica de Santa Maria del Pi szukajcie niepozornej kawiarni w starym stylu. A dokładnie xocolaterii Granja Dulcinea, w której czas się zatrzymał. Lokal powstał w 1941 roku i od tego czasu serwuje jedne z najlepszych chuurros w mieście. Koniecznie zatrzymajcie się tu na churros con chocolate i poczujcie klimat miasta.


Zjedz Barcelonę - Gelaaati di Marco

Oprócz churrosów nie mogłam nie zjeść też lodów. Te najbardziej smakowały mi w Gelaaati di Marco. Powiem więcej, to właśnie tu zjadłam najlepsze lody pistacjowe w swoim życiu. Gdyby nie rekomendacja z Tripadvisora, pewnie przegapiłabym tę lodziarnię, bowiem mieści się w wąskiej uliczce odchodzącej od Placa Sant Jaume, a i nie robi oszałamiającego wrażenia pod względem wystroju. Jednak dla lodów warto odwiedzić to miejsce.
Smaków jest tu około 30 - zaczynając od bardziej klasycznych - lody czekoladowe, waniliowe, truskawkowe czy malinowe, przez mniej typowe - figowe, czekoladowe z chilli lub ryżowe, aż po smaki "premium". Za te ostatnie trzeba zapłacić dodatkowe 0.5 euro, jednak te lody produkowane są też z wyższej jakości składników. Znajdziecie tu takie perełki jak pistacchio di Bronte, crema catalana, lody z ricotty z szafranem i kruszonką z pistacji albo waniliowe z migdałami w karmelu z nutą kawy.
Lody można kupić w kilku wielkościach, wybierając wafelek lub kubeczek, w którym nasze smaki wylądują.


Co zjadłam w Barcelonie -  Mercat Princesa

Mercat Princesa to popularny w Europie Zachodniej koncept, gdzie pod jednym dachem znaleźć można kilka-kilkanaście knajpek. To kolejne ukryte w małym zaułku miejsce, które warto odwiedzić.
Znajdziecie tu zarówno tapas bar, miejsce z burgerami, knajpkę serwująca przekąski na bazie ryb i owoców morza, knajpka z sushi czy miejsce jajkami stojące. Nie zabrakło tez baru z piwem, sangrią czy winem dostępnym na kieliszki czy butelki.
To świetnie miejsce by zaliczyć "coś na ząb, ale i można się rozsiąść i smakować wszystkiego, dzieląc się jedzeniem ze znajomymi.

1 komentarz

Skrobniesz coś? Dziękuję!