Południowoindyjskie curry z warzyw

piątek, 7 stycznia 2011

Południowoindyjskie curry z warzyw

Żeby nie było, że mam w domu tylko jedną książkę kucharską autorstwa B. Grangera, z której ciągle coś gotuję, dziś coś z nowej Nigelli. W zasadzie zajęła ona już miejsce Australijczyka w moim łóżku (tak tak, śpię z książkami, bo lubię sobie na dobranoc pooglądać obrazki:))

Składniki na 4 porcje

2 łyżki oliwy czosnkowej
1 cebula, pokrojona w plasterki
szczypta soli morskiej
1 zielona papryczka chilli, oczyszczona i drobno posiekana
2 cm kawałek imbiru
1/4 łyżeczki pokruszonego chilli
po 1 łyżeczce kurkumy, kuminu, kolendry, imbiru
400 ml mleka kokosowego
600 ml bulionu warzywnego
1 łyżeczka cukru
1 łyżka pasty z tamaryndowca
po 350 g kalafiora i brokuła podzielonych na różyczki
100 g zielonej fasolki szparagowej
125 g minikolb kukurydzy, przekrojonych na pół
150 g groszku cukrowego
2 łyżki posiekanego koperku lub kolendry

W dużym rondlu rozgrzewamy oliwę i smażymy posypaną solą cebulę, aż się zeszkli, potem dodajemy posiekaną papryczkę chilli, pokrojony w cienkie paski imbir i smażymy minutę, mieszając od czasu do czasu.

Dodajemy pokruszone chilli, kurkumę,kumin, kolendrę i imbir, dobrze mieszamy i smażymy przez koleją minutę. Wlewamy mleko kokosowe i bulion, dodajemy cukier, pastę z tamaryndowca i mieszamy całość.

Doprowadzamy do wrzenia, wrzucamy kalafiora i brokuła. Gotujemy 10 minut, następnie dodajemy fasolkę szparagową i kukurydzę. Po 5 minutach warzywa powinny być gotowe, jeśli nie, gotujemy jeszcze chwilę.

Gdy warzywa zmiękną dodajemy groszek cukrowy i doprawiamy do smaku. Chwilę gotujemy i podajemy posypane posiekanym koperkiem lub kolendrą.


24 komentarze

  1. Co za kolory! Pasuje do pogody za oknem :) P.S. Też śpię z książkami, przynajmniej nie chrapią ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. porywam całą miseczkę. kocham tego typu dania;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie kolory i smaki bardzo pozytywnie nastrajają mnie zimową porą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ka.wo, faktycznie, kolorowo i słonecznie, ale u mnie za oknem szaro-buro. Zazdroszczę pogody! haha, tylko jak się naoglądam to potem nie mogę spać, bo mi się jeść chce:)

    Malwino, bardzo się cieszę, smacznego:)

    Turlaczku, mnie również, od razu robi się tak jakoś cieplej i lepiej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, zamiast Australijczyka Nigella w lozku :)) Gdybym tylko mogla i ja bym sypiala z ksiazkami kucharskimi :) Nigella przyleci do mnie dopiero w lutym razem z moja mama. Juz sie nie moge doczekac :) Co do curry...brzmi pysznie. Musze wyprobowac przepis i stwierdzic czy to moje smaki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja obrazki z kulinarnych książek najczęściej oglądam w weekendowe popołudnia. Ach! Uwielbiam się w tych zdjęciach zatapiać. A potem popadać w kompleksy nad tym, że te zdjęcia takie ładnie wystylizowane, w takiej ślicznej oprawie. A moje są tylko "jako takie"... ;)

    Curry bardzo fajne. Lubię dania tego typu. Tyle tylko, że z ich przygotowywaniem muszę czekać na przyjazdy mojej Cioci - a to zdarza się 1-2 razy do roku, więc...

    Ściski! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię curry :-) Oglądam książki i gazety z przepisami zawsze kiedy nie mogę usnąć. Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Po składniki trzeba wybrać się do delikatesów, ale patrząc na zdjęcie potrawy - naprawdę warto! Takie soczyste kolory i na pewno jest pyszne
    http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczne to curry :-) Ja też sypiam z książkami przy poduszce - prawie 2 miesiące spałam z Hamelmanem jak go dostałam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Majko, ja mam na szczęście duże łóżko i brak w nim towarzystwa to na książki pozwolić sobie mogę:) Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do tej nowej Nigelli, teraz mi się coraz więcej podoba, choć żałuję, że mało tam potraw wegetariańskich. Curry wyszło smaczne choć bez "wow":)

    Oliwko, tylko wiesz.. Ty i gotujesz i fotografujesz sama, a w pro książkach jest specjalny stylista zazwyczaj,który nad wszystkim czuwa, nie wspomne o przeróżnych trikach z niejadalnych produktów których sie używa, żeby potrawy na zdjęciach ładnie wyglądały. poza tym trening czyni mistrza, a i takie oglądanie dużo daje pozytywnego:)

    Kasiu, to ja mam odwrotnie, jak je oglądam to nie mogę usnąć;)

    Mopsie w kuchni, jest słoneczne i rozgrzewające, bo dość ostre, ale smakowite:)

    Aniu, ooo jakbym na wieczór oglądała książki z pieczywem to bym chyba w ogóle nie mogła zasnąć:) Zazdroszczę książki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje smaki. Moje zapachy. Moje aromaty. Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja tez sypiam z książkami kucharskimi :P
    no fajne curry

    OdpowiedzUsuń
  13. och, och, och!
    poproszę porcyjkę tych wspaniałości!

    OdpowiedzUsuń
  14. Paulo, i pyszne smaki:)

    Kasiu, bardzo się cieszę, że trafiłam w Twój

    gust!

    Alu, a z jaką ostatnio?:)

    Karmelitko, zapraszam, jeszcze jest!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow, jakie cudo! Jakie kolory! Bomba ,no!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Marta a z taką o pięciu przemianach
    Dieta długowieczności. Gotowanie według Pięciu Przemian
    http://merlin.pl/Dieta-dlugowiecznosci-Gotowanie-wedlug-Pieciu-Przemian_Barbara-Kuligowska-Dudek/browse/product/1,813204.html
    świeżutki nabytek :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie się też zdarzyło zasypiać w towarzystwie Nigelli. Najgorsze jest to, że jej książka jest strasznie ciężka i trudno się ją przegląda w łóżku.

    Danie prezentuje się bardzo ładnie kolorystycznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Alu,no to nie dość że smacznie to i zdrowo! Fajna książka!

    Haniu-kasiu, faktycznie ciężkawa jest i na leżąco ciężko ją oglądać, ale i tak sobie nie umiem odmówić:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja też lubię sobie pooglądać obrazki przed pójściem spać. A potem budzę się na twardej okładce ;).

    p.s. zjadłabym takie curry ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Holgo, hah, ja na szczęście w porę odkładam i ląduję na poduszce:) a na curry zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  21. Korniczku, ja też z książkami ale odkładam je na fotel obok przed snem... I tez nie moge wtedy zasnąć, bo a może to, a może nie... to i tak dalej, ale znasz to przecież. Jeśli chodzi o skadniki na zupę musiałaby kilka dni poszukiwać i... nie udałoby mi sie na pewno zdobycie oliwy czosnkowej(wiem, można samemu, ale czasu potrzeba)i pasty z tamandarynowca. Co zrobić tylko 45 tys. ludzi... i na pewno nikt takich dziwactw nie potrzebuje...
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewelajno, pastę z tamaryndowca można zastąpić sokiem z limonki a oliwę czosnkową, zwykłą.. wiadomo, że to nie to samo, ale czasem trzeba sobie radzić:)

    OdpowiedzUsuń

Skrobniesz coś? Dziękuję!