Paella de mariscos

sobota, 31 lipca 2010

Paella de mariscos

U mnie w domu to danie by nie przeszło, w końcu są w nim "robale", czyli owoce morza. Ale od czego są przyjaciele, jak nie od wspólnych posiłków (między innymi). Umawialiśmy się z Radkiem na tę paellę od tak dawna, że nawet nie pamiętam od kiedy właściwie. W końcu się udało, warto było czekać i wreszcie się jej doczekać:) Przepis od Lisiczki bez kitki, my zrobiliśmy z połowy podanej porcji, ale dorzuciliśmy więcej "robali":) Co to była za uczta!

Składniki na 6-8 osób

400 g filetu z łososia
400 g owoców morza (krewetki, kalmary, małże)
250 g ryżu do paelli lub risotto
800 ml bulionu z kurczaka lub ryby
1 puszka pomidorów
4 cebule
4 ząbki czosnku
pęczek natki pietruszki
5 łyżek oliwy
3 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
sól i pieprz
2 cytryny

Jeśli mamy zamiar użyć kalmarów lub małży (bez muszli), to najpierw kroimy kalmary na cienkie obręcze i smażymy krótko razem z małżami na tej samej oliwie, na której przygotujemy sofrito. Wyjmujemy z patelni łyżką cedzakową i odstawiamy.

Filety łososia kroimy w grubą kostkę, odstawiamy.

Cebulę obieramy, kroimy w kostkę i razem z drobno pokrojonym czosnkiem smażymy na oliwie (tej, na której smażyły się wcześniej kalmary) na bardzo wolnym ogniu. Cebula powinna być zeszklona, nie może być brązowa.

Po około 20 minutach dodajemy ryż, mieszamy i smażymy jeszcze chwilę razem z cebulą. Zalewamy gorącym bulionem, dodajemy pomidory, ewentualnie kalmary i małże i wszystko mieszamy.

Gotujemy na wolnym ogniu aż ryż wchłonie bulion niemal w całości, około 15 - 20 minut. Można na tym etapie spróbować, ryż powinien być 'prawie gotowy'. Dodajemy paprykę w proszku, doprawiamy solą i pieprzem. W tym momencie dodajemy łososia, ewentualnie krewetki lub inne 'szybko gotujące się' owoce morza, gotujemy jeszcze na wolnym ogniu przez około 5 - 7 minut delikatnie mieszając.

Zestawiamy z ognia i mieszamy z drobno pokrojoną natką pietruszki. Cytryny kroimy na ćwiartki.
Najlepiej podać paellę w tym samym naczyniu, w którym była przygotowana. Całość skrapiamy sokiem wyciśniętym z pokrojonych cytryn.

8 komentarzy

  1. paella zawsze mnie ciekawiła- tylko u mnie nikt nie lubi owoców morza (choć nikt w sumie nie jadł ). kiedyś może uda mi się zrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Malwino, u mnie w domu panują podobne zwyczaje - czegoś nie jedli a już nie lubią:) Warto zrobić i spróbować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jak ja lubię paellę! A ,robali' musi być jak najwięcej.
    Twoja pysznie wygląda!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam bardzo lubię "robale" ;) Paella wygląda fantastycznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. "Robale" - pff.
    U mnie tylko mama ma fazę na obrzydzanie mi daktyli nazywając je suszonymi karaluchami, co też nie wiem skąd jej przyszło do głowy, bo są pyszne ;D
    A paella kusi mnie od dawna, ale coś mam obawy że takiej prawidłowej to bym nie potrafiła zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  6. Amber, pewnie, im więcej robali tym pyszniej:) na szczeście mój towarzysz, który robale kupował spisał się na medal!

    Asiu, wybrałam sobie idealnego sparingpartnera, czyli Radka, i jeśli chodzi o owoce morza, podziela moje dla nich uwielbienie, więc paella była przepyszna!

    Arven, suszone, karaluchy to lepsze niż robale:D ja też się bałam, że nie będzie zgodna z oryginałem, a i tak wyszła pyszna, bo nasza:)

    OdpowiedzUsuń
  7. paella super! tylko jak dla mnie ta opcja na 6 porcji jest w sam raz dla dwojga:) niby powiedziałem, że już nie mogę... ale to było tak dobre:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Radziu, ojjjj było pysznie:) pewnie odwiozłeś mnie i wróciłeś na działkę, by zjeść resztę;)

    OdpowiedzUsuń

Skrobniesz coś? Dziękuję!