Choć dla mięsożerców może wydać się to dziwne, przejście na wegetarianizm znacznie poszerzyło mój jadłospis. Zaczęłam jeść rzeczy, które wcześniej przemykały w moim menu raz na jakiś czas, zupełnie niezauważalnie i bez echa. Wegetarianizm pomógł mi pokochać wartościowe produkty, które w menu osób odżywiających się w normalny (czytaj: jedzących mięso) sposób występują raczej w roli dodatków i nie pod taką postacią jak u mnie.
Dlatego też na moich kanapkach często goszczą takie pasty. Powstają one zazwyczaj z potrzeby chwili i jako efekt mojego kombinowania. Staram się przemycać w nich soczewicę, fasolę czy inne cieciorki, jako źródło białka. Dodatki są przeróżne - suszone pomidory, pieczona papryka, pasta tahini, cokolwiek, na co przyjdzie mi ochota. Zapraszam do eksperymentów!
Składniki
Puszka białej fasoli
6 połówek suszonych pomidorów w oleju
1 łyżka oliwy
1 ząbek czosnku
1/2 łyżeczki majeranku
sól i pieprz do smaku
Wykonanie jest bardzo proste - wszystkie składniki miksujemy blenderem na mniej lub bardziej gładką pastę (zależnie od upodobań).
Najlepiej smakuje z ciemnym pieczywem lub z chrupiącymi tostami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Śliczne miseczki. Ostatnio rozsmakowałam się w pastach :)
OdpowiedzUsuńKorniczek ukradł mi miseczki. hihi ;-)
OdpowiedzUsuńNo i jak podamy jeszcze z domowym chlebem to niebo w gębie.
OdpowiedzUsuńManiu, dziękuję! Ja osobiście pasty tego typu uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZu, pożyczyłam do zdjęć;)
Karolino, wtedy to już rozpusta totalna:)
Pan R. mnie męczy od kilku dni o pastę na kanapki, więc się ugnę chyba ;)
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcie! Z chęcią skosztowałabym tej pasty. Ciekawa jestem jak smakuje.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Pasta zdobyła moje serce. Podobne rzeczy nauczyłam się jeść na obozie dla wegetarian jakieś dziesięć lat temu ^^ Pasztet z kaszy i warzyw, z ciecierzycy albo pęczaku, dobrze przyprawiony okazał się bardzo smakowity i jakże zdrowy :]
OdpowiedzUsuńSifhata, mi dużo do szczęścia nie potrzeba:)
OdpowiedzUsuńOczko, nie ma lekko z tymi mężczyznami jak męczą;)
Madziu, dziękuję. Chętnie bym ja cię na tę pastę i nie tylko na pastę zaprosiła:)
Toczko, o tak, warzywne pasztety to też odkrycie mojego wegetariańskiego ja:)
lubię takie nietypowe smarowidła do kanapek :)
OdpowiedzUsuńostatnio często robię różne smarowidła do chleba i z chęcią skorzystam z Twojej propozycji, bo bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńprzypuszczam, ze ciezko byloby mi byc w pelni wegetarianka, ale staram sie czesto serwowac sobie bezmiesne posilki. Pasty ze straczkow sa swietne na kanapki do szkoly :)
OdpowiedzUsuńMam takie same odczucia, co do mojego przejścia na wege ;) Właśnie zostałam wierną fanką Twojego bloga! pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńmonami, ja też, to smaczne urozmaicenie:)
OdpowiedzUsuńaga, bardzo się cieszę, smacznego:)
Cytrynko, ja nie miałam z tym problemu, bo mięso nigdy nie było moim ulubionym składnikiem diety. A takie pasty to nie tylko do kanapek, super sprawdzają się jako przekąska do krakersów czy grissini:)
Anonimie, bardzo mi miło, mam nadzieję, że znajdziesz na moim blogu dużo smacznych dań:)
Pozdrawiam ciepło!
mam bardzo podobne przemyślenia odnośnie wegetarianizmu, odkąd nie jem mięsa więcej eksperymentuję w kuchni i odkrywam nowe ciekawe połączenia.
OdpowiedzUsuńA pasta jest, super! sama czasem taką robię :)
Przez 7 lat nie jadłam mięsa i wiem, że można bez niego żyć nie narzekając na brak smaku i różnorodności.
OdpowiedzUsuńPasta jest przepyszna. Często robię podobną:)
M. dokładnie tak, zgadzam się:)
OdpowiedzUsuńKonwalie w kuchni, cieszę się, że Ci się podoba:)
Ciekawa jestem jak smakuje, fajny nowy dodatek do kanapek.
OdpowiedzUsuńAniu, polecam spróbować, robi się ją w mgnieniu oka a zjada jeszcze szybciej;)
OdpowiedzUsuń